Jamajka, podobnie jak szkieuka, również nie miała pod ręką kwiatów, sztucznych ani prawdziwych, ale za to napatoczyła się cytryna - i oto mamy michę z kwaśnym akcentem:
Michelle też wstawiła płomień w lodową szklaneczkę - tym razem bez żadnych dodatków:
Tak szklaneczka prezentuje się w ciemności:
Habka umroziła serce, do którego dodała nieco Ecoliny; taka dekoracja nadałaby się znakomicie dla odważnych, którzy mimo trzaskającego mrozu zechcieliby zjeść romantyczną kolację w ogrodzie...
...albo dla tych, którzy lubią, gdy za konarem kryje się jakaś niespodzianka:
Żółte akcenciki to płatki "pożyczone" od domowej prymulki:
Na koniec mamy jeszcze kolorowy pomysł Mrouh, z którego mogliby nawet skorzystać skrzydlaci goście:
Oto opowieść owinięta wokół lodowego pierścienia: "Oto moja mrożonka dla ptaków... tylko nie mam pojęcia, co zamroziłam, to czerwone to chyba nie jarzębina, ukradłam z krzaka na osiedlu :) A zielonkawe to pestki dyni. Czy jakieś ptaki lubią pestki? :) Chciałam powiesić gdziesik, ale na antenie od netu wisi już tobołek...Zdjęcie zrobiłam zatem na parapecie, skąd mam widok na bibliotekę pedagogiczną i krzaczek, gdzie różne ptaszory urządzają sobie schadzki..."
I tak zakończył się nasz zimowy eksperyment - Lodowe Królowe upiększyły swój świat, choć ozdoby okazały się nietrwałe... Czy ktoś pokaże nam swoje mroźne sztuki?
Fantastyczne pomysły! Pięknie wyglądają wasze lodowe prace :)
OdpowiedzUsuńPóki mróz jeszcze trzyma można spróbować i podzielić się linkiem, naprawiłam pana Inlinkza:-)
OdpowiedzUsuń